Strona informacyjno-edukacyjna poświęcona ochronie prawnej karmienia piersią i nie tylko, prowadzona przez certyfikowaną promotorkę karmienia piersią (PKP), doktor nauk prawnych Annę Koronkiewicz-Wiórek, głównie w celu popularyzowania karmienia piersią, zwiększania świadomości prawnej społeczeństwa w tym obszarze, niemedycznego wsparcia w laktacji i działań na rzecz większej ochrony prawnej karmienia naturalnego.

Dlaczego dzieci jedzą „śmieci”?

 Dlaczego dzieci jedzą „śmieci”?

 


Dlaczego dzieci jedzą „śmieci”? Dlaczego dorośli dają dzieciom śmieciowe jedzenie (fast foody i inną wysoko przetworzoną żywność, w tym różne słodycze pełne chemii, niezdrowych słodzideł i innych świństw)? Dlaczego święty Mikołaj często przynosi dzieciom słodycze? Dlaczego dzieci już od niemowlęctwa są przyzwyczajane do sztucznych sklepowych przekąsek, dlaczego w szkołach i w przedszkolach nie promuje się zdrowego stylu życia, w tym zdrowego żywienia lub poświęca się temu zbyt mało czasu? Dlaczego wciąż „najprostszym” i chętnie wręczanym przez babcie, dziadków, ciocie i wujków, prezentem dla dziecka są kupne słodycze?

No właśnie, dlaczego???

Przecież zależy nam na zdrowiu naszych dzieci… Przecież tyle się mówi o epidemii nadwagi i otyłości, o wszechobecnej próchnicy, o niezdrowym składzie większości kupowanych słodyczy i różnych innych gotowych przekąsek, o uzależnieniu od śmieciowego jedzenia…

Rozumiem, że dziecko chce coś słodkiego (hmmmm chyba każdy lubi słodki smak😊), a nam często po prostu żal odmówić (bo przecież my też jedliśmy słodycze w dzieciństwie i żyjemy; bo nie chcemy „zabierać” dziecku dzieciństwa, które przecież ma słodki smak, bo nie mamy innego pomysłu lub czasu, by samemu przygotować zdrowe słodkości, etc.). Rozumiem, że w natłoku codziennych obowiązków mało kto może sobie pozwolić na regularne gotowanie zdrowych posiłków, a co dopiero robienie zdrowych deserków i przekąsek...

Moi zdaniem warto jednak znaleźć czas na gotowanie (nie mówię, że codziennie) i przyrządzanie posiłków (może wspólnie z dziećmi?), czytanie etykiet, by świadomie wybierać produkty, rozmowę z dziećmi o jedzeniu, eksperymentowanie w kuchni i zastępowanie niezdrowych składników lepszymi alternatywami, zadbanie o to, by dziecko wzięło drugie śniadanie do szkoły, etc.…

Zapewniam Was, że wcale nie potrzeba dużo czasu, aby wyczarować coś pysznego, jak trzeba to i słodkiego, a do tego zdrowego, a przynajmniej zdrowszego niż kupne słodycze (domowe „zdrowe” hamburgery czy pizzę też da się zrobić, ale że ja jestem głównie fanem smaku słodkiego – ach to dzieciństwo!! – to skupię się tu na zdrowych słodkościach🙂). Internet aż roi się od różnych blogów z fajnymi przepisami. Oczywiście nie wszystkie zawierają tylko zdrowe składniki, ale od czego jest wyobraźnia? Zrobić można naprawdę wszystko😊. Moje kilkunastominutowe słodkie hity to np.:

  • domowe lody bez cukru (słodzone mrożonymi bananami i innymi owocami – przepis tu: Szybkie i zdrowe śniadanie mistrzów z kilku składników );
  • chałwa (prażony, lekko zmiksowany sezam, do którego dodaję miód, plus ewentualnie odrobina imbiru – do zjedzenia np. z owsianką, na kanapce lub - po schłodzeniu w lodówce - uformowanie kulek, czy innych kształtów naszej domowej chałwy) – kupowana ma z reguły cukier, syrop glukozowo-fruktozowy i jakieś inne wątpliwe dla zdrowia dodatki, a ta ze sklepów ze zdrową żywnością jest bardzo droga;
  • różne kulki mocy (w zależności od rodzaju i preferencji słodzone rodzynkami, miodem, daktylami, ksylitolem; np. te na bazie czarnej fasoli słodzę zalanymi na noc wodą daktylami, dodaję kakao, karob lub trochę gorzkiej czekolady, przyprawę do piernika lub cynamon i miksuję z orzechami laskowymi lub ziemnymi, a po zmiksowaniu dodaję z reguły jeszcze posiekane orzechy i np. suszone rodzynki lub morwę suszoną, jeśli trzeba dosłodzić); ostatni mój wynalazek, to kulki czekoladowo-chałwowe, czyli mix ww. masy fasolowej z masą do chałwy – genialne…
  • różne ciastka i batony, zwłaszcza na bazie płatków owsianych i orkiszowych, z dodatkiem gorzkiej czekolady lub bez (słodzidła jw. do wyboru; ja preferuję dobrze rozgniecione banany i do smaku rodzynki lub pokrojone suszone morele);
  • i ostatni hit - mega pyszne pralinki a’la snickers!!! Są tak dobre (naprawdę „niebo w gębie”!!!), że nawet mój syn, który nie jest fanem smaku słodkiego (jak on się uchował w mojej rodzinie, to ja nie wiem:0, a tak na serio – to naprawdę bardzo dbałam o jego żywienie już od urodzenia i myślę, że ma to coś z tym wspólnego, a poza tym, być może, nie ma on preferencji do smaku słodkiego?) pochwalił mnie po spróbowaniu:). Przepis zmontowałam naprędce z kilku przepisów znalezionych w necie, także dokładnych proporcji nie podam, ale naprawdę spokojnie można zrobić je na oko. Ja użyłam 1 czekoladę gorzką 74 procent i trochę zwykłego masła (mniej niż 1/4 kostki; masło można zastąpić olejem kokosowym), które razem rozpuściłam; a do masy użyłam kilka łyżek masła orzechowego crunchy (patrzcie na skład, by nie było w nim żadnych sztucznych dodatków i oleju palmowego - u mnie są same prażone orzechy ziemne) plus szczypta soli, odrobina przyprawy do szarlotki (może być imbir, cynamon, co lubicie albo można pominąć przyprawę) plus trochę miodu do smaku (ja przesadziłam i wyszło okrutnie słodkie, wiec warto dawać stopniowo i próbować) plus pociachane drobno (ale nie w pył!) jakieś orzechy (ja dałam sporo pekanów i to był strzał w 10 - masa wyszła chrupiąca i naprawdę genialna). Masę wymieszać. Do silikonowych foremek najpierw wlewać łyżeczką masę czekoladową (rozsmarować po brzegach foremki), na nią sporo masy orzechowej, lekko przyklepać i znów oblać czekoladą. Włożyć do lodówki i po kilku godzinach (u mnie zostało na noc) gotowe! Gwarantuję Wam, że będziecie palce lizać😊. A to tylko ok. 15 minut pracy i można wykonać ją wspólnie, całą rodziną i dobrze się przy tym bawić.

Wszystkie te przepisy są naprawdę proste i błyskawiczne i – poza lodami – można zrobić zapas słodkości na kilka dni, jeśli ktoś nie ma czasu na częstsze siedzenie w kuchni. Zachęcam do wspólnego eksperymentowania z dziećmi 😊.

A jeśli masz tylko kilka minut (i nie masz alergii na nabiał), polecam np. jogurt naturalny z owocami, jakie akurat masz (np. pokrojony banan, starkowane jabłko z cynamonem, mrożone maliny), z dodatkiem różnych nasion lub orzechów, a w przypadku większej potrzeby słodkości – z łyżeczką miodu lub z suszonymi owocami. Niezaspokojonym słodkożercom proponuję nasiona lub orzechy z dodatkiem gorzkiej czekolady i odrobiną zdrowego słodzidła (zob. np. tutaj Przepyszna błyskawiczna i zdrowa przekąska a’la Snickers nie tylko dla mam karmiących i nie tylko w Walentynki ) – taki komplet jest nie tylko błyskawiczny w wykonaniu, ale i w pochłonięciu go i zaspokojeniu chęci na słodkie, bez konieczności pożerania całej czekolady (tego ostatniego jednak nie gwarantuję:dd).

A co na drugie śniadanie do szkoły? Tu znów jest masa możliwości i wcale nie wymagają one nie wiadomo ile zachodu (można zrobić choćby „zwykłe” kanapki z dobrego pieczywa), a mogą uchronić dziecko przed niepotrzebnym kupowaniem niezdrowych przekąsek w pobliskich sklepach czy szkolnych automatach. Warto przy tym pamiętać o świeżych owocach (jabłko, banan, etc.), orzechach, marchewce do pochrupania i oczywiście wodzie.

Ale do rzeczy, bo nie przepisy są w tym poście najważniejsze, a ja  nie jestem dietetykiem i nie chcę się wymądrzać😊. Czytaliście książkę „Dlaczego dzieci jedzą śmieci? Nie? No to polecam😊. I to nie tylko dzieciom, ale przede wszystkim rodzicom, babciom, dziadkom, wujkom i ciociom (tym przyszywanym tez:)). Moim zdaniem lekcja na ten temat powinna być obowiązkowa w każdym przedszkolu i szkole, a ta książeczka jest fajną pomocą i wprowadzeniem do szerszej dyskusji, dostosowanej do wieku dziecka oczywiście. A dlaczego, to sami zobaczcie:). Książkę można zamówić na stronie autorki https://kaszamanna.net/produkt/dlaczego-dzieci-jedza-smieci/ .

Ciekawa jestem, jakie są/będą Wasze wrażenia po przeczytaniu tej książeczki?

Pozdrawiam jak zwykle serdecznie!

Anna – Wasz prawnik laktacyjny

PS. Nie jest to post sponsorowany, a spontaniczny, sprowokowany szokiem jakiego doznałam widząc i słysząc od moich dzieci, co jedzą inne dzieci, jakie mają zęby (albo jakich zębów nie mają) i jak później odreagowuje moja słodkolubna córcia, robiąc mi co jakiś czas awantury o to żebym kupiła jej „niezdrowe” słodycze, bo inne dzieci przecież ciągle je dostają… Dobiły mnie już zupełnie automaty ze słodzonymi napojami i różnymi mniej lub bardziej wątpliwymi przekąskami w szkole u syna... Ja rozumiem, że on nie musi tego kupować i jeść - i na szczęście tego nie robi (ba - on nawet jak zostanie poczęstowany jakimś cukierkiem czy batonikiem to z reguły sam z siebie odmawia:0), ale m.zd. szkoła nie powinna promować niezdrowego jedzenia, a automaty służą przecież takiej promocji. Automat z przekąskami to żywa reklama tychże przekąsek i uważam za co najmniej nieetyczne tego typu reklamy adresowane do dzieci (wiem, że są przepisy co do tego, co można sprzedawać w szkołach i mam zamiar zainteresować się szerzej tym tematem, jak tylko znajdę chwilę). Osobiście mam nadzieję, że dożyję czasów, kiedy reklama wszelkiego śmieciowego jedzenia (nie tylko słodkiego) zostanie zakazana, bo raczej zakazu produkcji tego typu „żywności” nie ma co się spodziewać... Jak to się mówi - tam, gdzie nie wiadomo o co chodzi, zwykle chodzi o pieniądze…

A Wy co o tym myślicie? Czytacie etykiety produktów, które kupujecie? Rozmawiacie z dziećmi na ten temat? Czytaliście „Dlaczego dzieci jedzą śmieci?”? Macie jakieś pomysły w temacie? Jestem bardzo ciekawa Waszych komentarzy😊😊.

 





Komentarze